Wielka jesień villanella Aleja kasztanowa, pełna moich śladów, wydeptanych najtwardszym, bo ciężkim od żalu krokiem prosto w labirynt, na miejskim cmentarzu. Mijam bramę na pamięć, tęskniąc do obrazów, strąconych dniem powszednim do studni koszmaru, tu pulsują znów życiem, pełnym moich śladów. Ożywają przewrotnie do miejsca i czasu, błogosławieństwem ciszy, płomieniem kasztanów, pod niebem niepogodzeń na miejskim cmentarzu. W kamiennym labiryncie płynę, jak na balu, rudym ogniem jesieni gotowa od razu, zawirować pamięcią pełną moich śladów. Rozstanie skwitowane brzemiennym - „ofiaruj”, pod rozdartym krzyżykiem, twardsze niby marmur, zaklęty w obojętność na miejskim cmentarzu. Naprzeciwko kamieniom ludzkich serc sezamów, wydeptuję najtwardszym, bo ciężkim od żalu krokiem prosto w labirynt na miejskim cmentarzu, aleję kasztanową, pełną moich śladów. (aranek)
Jerzyk - ptak zjadający komary. Fot. Fotolia Jerzyki Mali mieszkańcy nieba potrafią łapać w locie komary i krople może pochwycą moją tęsknotę zaniosą tobie przez grzeczność mali posłańcy nieba aranek
Już się nie zdarzysz Do ciebie zawsze przyjdę uśmiechnięta dzisiaj żołędzie zbierałam po drodze, gubią czapeczki w alei dębowej, żal ich podeptać. Rozsypię wokół barwnej ikebany z liści klonowych, ciernistego głogu dorzucę świadka niemych dialogów - krzemowy kamyk. Ogrzałam dłonią - zaiskrzyło serce otulam myślą, jak wełnianym szalem, który ozdobią błyszczące korale zanim je przełknę Co się zdarzyło, to już się nie zdarzy... Drasnął o wiersze krzemyk, co uwierał i człowiek, tylko jeden raz umiera - nigdy dwa razy. Przyjdę do ciebie, zawsze uśmiechnięta, rwący nurt rzeki zostawię przed bramą, wezbrała rano śniąc zawsze to samo - serce pamięta. (aranek)
Komentarze
Prześlij komentarz